Północna Dania. Ravnshøj k. Frederikshavn.
Środa, 16 lipca, godz. 21:44.
Willy jest
bajkopisarzem. Kiedy zachwycam się urodą Słowianek, próbuje mi wmówić, że przez
długi czas chodził z pewną śliczną Ukrainką i często ją odwiedzał w jej
kijowskim domu. Może nie byłoby w tym nic niedorzecznego, gdyby nie fakt, że
aby stwierdzić, że nie jest bogaczem, mogącym sobie pozwolić na tak dalekie
podróże, nie trzeba mu się nawet bliżej przyglądać.
Ale i na tę
okoliczność ma coś w zanadrzu - podobno jeden z jego przyjaciół tuż przed
śmiercią przepisał mu cały swój pokaźny majątek, na tyle pokaźny, by Willy od
kilku już minut mógł mnie zapewniać, że jest milionerem. Przysłuchując się tej
jego opowieści, spoglądam ukradkiem na jego mocno znoszone ubranie i trochę
przerdzewiały rower, który prowadzi obok siebie, ale ten jakby czytał w moich
myślach:
- Niech cię nie
zwiodą pozory. Wyglądam tak a nie inaczej, żeby zmylić ludzi, odwrócić ich
uwagę od moich pieniędzy.
No tak, czemu od
razu na to nie wpadłem. Opowiada też o tym, że gdy był małym chłopcem, koń dwa
razy kopnął go przyrodzenie i o wielu innych niestworzonych rzeczach, mnie
jednak najbardziej podoba się historia o posiadanych przez niego rzekomych
dowodach na istnienie UFO.
- Oczywiście nie
zdradzę ci szczegółów, świat nie jest gotowy na taką wiedzę, mogłaby wywołać
niepotrzebną histerię.
Akurat co do
istot pozaziemskich byłbym skłonny się zgodzić, bo po naszym spotkaniu ja
również posiadam co najmniej jeden dowód na ich istnienie - jest nim ten oto
towarzyszący mi w marszu młody człowiek.
A mówi to
wszystko z taką powagą, tak sugestywnie, jakby sam był przekonany o
prawdziwości swoich słów i gdyby nie absurd co poniektórych z tych wydarzeń,
nawet by mi do głowy nie przyszło, że mogą być zmyślone. Nie zdradzam się ze
swoimi watpliwościami i pewnie wciąż myśli, że mu wierzę, ale nie chcę mu psuć
zabawy, to w końcu mój dzisiejszy gospodarz.
Rozmówcą jest
jednak fantastycznym - przeskakujemy z tematu na temat, z każdego wydobywając
jakiś głęboki, często ukryty aspekt, muzyka, film, poezja, problemy
filozoficzne - nie sposób wymienić wszystkiego. Niebywale inteligentny, zna się
na wielu dziedzinach no i ten jego świetny angielski. Już dawno mi się z nikim
tak dobrze nie dyskutowało.
- Dziś jesteś
moim najlepszym przyjacielem. Nie dlatego, że znamy się od lat, bo tak nie
jest, ale dlatego że wszyscy inni są teraz bardzo daleko - zwierzam mu się
zupełnie szczerze.
Zbliżamy się z
wolna do domu, w którym mieszka. Właśnie wyciąga klucze z tajemnej skrytki przy
drzwiach, gdy wtem zdaję sobie sprawę z tego, że on jeszcze ani razu się nie
uśmiechnął. Jak to możliwe?
- Willy, czy
jesteś smutny?
- Nic nie jest
smutne - odpowiada bez namysłu. I wchodzi do środka.
Te trzy ostatnie
słowa pobrzmiewają mi w uszach jak zaczarowane, zupełnie jakby ktoś niechcący
uchylił mi rąbka sekretnej wiedzy.
"NOTHING IS SAD"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz