środa, 27 sierpnia 2014

Dzień 23. Rozstanie

Południowa Norwegia. Stavanger. Sobota, 2 sierpnia godz. 9:13

- No to co Marcinie, do zobaczenia w Polsce!
Wybuchamy głośnym śmiechem. Nikt z nas nie wierzy, że to ostatnie spotkanie, już raz próbowaliśmy się rozdzielić, w Mandal, ale nic z tego nie wyszło, zupełnie jakbyśmy byli na siebie skazani. Dostaję od przyjaciela garść prezentów: kilka zupek Knorra i kisieli w proszku - to tak na wypadek, gdybyśmy się już jednak nie spotkali.
- Ty idź łapać. Ja tu jeszcze zostanę trochę, zwinę namiot i za jakiś czas do ciebie dołączę. Powodzenia!
Po kopniaku w tyłek na szczęście i w drogę. 

wtorek, 26 sierpnia 2014

Dzień 22. Bliżej

Południowa Norwegia. Stavanger. Piątek, 1 sierpnia godz. 11:15

Raz jeszcze wytężam wzrok, przyglądam się bardzo uważnie, ale i tak własnym oczom nie wierzę. Jak to możliwe? Jakieś trzysta, może czterysta metrów przede mną, po drugiej stronie jeziora, ponad dachami domostw i kamienic góruje wielki napis „Jesus”. Skąd się tam wziął? Muszę się tam dostać i przyjrzeć mu się z bliska.
Okrążam jezioro, idąc przed park katedralny i tak dochodzę do miejsca, w którym powinien znajdować się baner. O dziwo nigdzie nie mogę go znaleźć. Najpierw przechodzę wzdłuż całej ulicy, tej najbliżej brzegowi, rozglądam się w prawo i w lewo, jednak na próżno.

sobota, 23 sierpnia 2014

Dzień 21. Wielki głaz

Południowa Norwegia. Stavanger. Czwartek, 31 lipca, godz. 15:03.


- Tu będzie dobrze – orzeka Marcin z takim spokojem, że aż muszę zaprotestować.
- Rozejrzyjmy się jeszcze trochę po okolicy, może znajdzie się co innego.
Prawdopodobieństwo znalezienia czegokolwiek lepszego w tym parku od tego, co zaproponował Marcin, jest niewielkie, a jednak ja bardzo rzadko godzę się od tak z pierwszą koncepcją, zawsze wydaje mi się i mam nadzieję, że tam gdzieś za zakrętem czy za krzakiem kryje się coś dogodniejszego. Tak było już pierwszej nocy w Oslo, ale wtedy pokutowała we mnie nieznajomość tego kraju i ludzi, którzy z nim mieszkają i stąd moje obawy, w Kristiansand też kręciłem nosem z dezaprobatą po tym, jak w środku nocy przegoniła nas policja i trzeba było szybko znaleźć sobie nowego lokum, wawet w Mandal, chociaż las przy samej plaży wydawał się wprost idealny, a i tak mi coś w nim nie pasowało. Także tym razem nie wszystko mi odpowiada.

czwartek, 21 sierpnia 2014

Dzień 20. W stronę Stoveland


Południowa Norwegia. Mandal. Środa, 30 lipca. Godz. 05:53

Wstajemy bardzo wcześnie. Wychylam głowę z namiotu i patrzę w górę – ani jednej chmurki na niebie, świeci słońce, a od morza dmucha bardzo przyjemny wietrzyk. Zapowiada się piękny dzień.
Zaraz po śniadaniu bierzemy się za pakowanie swoich bagaży, zwijamy karimaty i śpiwory, przebieramy się, chowamy do plecaków jedzenie i naczynia, a gdy po naszym namiocie pozostaje już tylko odciśnięty prostokątny kształt na ściółce, wyruszamy w drogę.
Przez cały czas towarzyszy mi jakaś tajemnicza pewność, że dziś wydarzy się coś ważnego. Zdaję sobie też sprawę, że być może są to ostatnie chwile spędzone z Marcinem, bo jeśli nie uda nam się znaleźć pracy w miejscu, do którego zmierzamy, będę chciał zrealizować swój plan powrotu do Oslo i stamtąd wyruszyć na północ. Niewiele się do siebie odzywamy, obaj odczuwamy powagę tej chwili.