Południowa Dania, Aabenraa. Wtorek, 15 lipca,
godz. 10:06
- Ano jestem,
jestem.
- Mam tu studenta
do zabrania, Polaka, na północ chce się dostać.
- Zabrałbym, ale
mam tu już jedną pasażerkę na gapę.
Obydwie ciężarówki
zatrzymują się na pobliskiej stacji benzynowej. Z kabiny czarnego Mana, który
pojawia się na niej jako pierwszy, wychodzi mężczyzna w średnim wieku, niski i
dobrze zbudowany, w długiej flanelowej koszuli bez rękawów. Zaraz za nim na
asfalt zeskakuje wysoki i szczupły chłopak z dwoma plecakami podróżnymi
przewieszonymi przez ramię. To ja. Drugi wóz parkuje obok pierwszego, gaśnie
silnik, otwierają się drzwi, i po kilku sekundach na dole stoją już młoda
dziewczyna z bardzo sympatycznym kapeluszem na głowie i kierowca, około
trzydziestoletni, który zwraca się do nas tymi słowami:
- To Niemka, od
granicy ją wiozę. Nie bardzo mogę się z nią dogadać, bo po angielsku i
niemiecku umiem tyle, co kot napłakał.
- Ja z nią
porozmawiam - proponuję i zaraz wypytuję ją o najważniejsze informacje.
Okazuje się, że
faktycznie jest Niemką, z Düsseldorfu, i że chce się dostać do Hirtshals, z
którego odchodzą promy do Norwegii. Powtarzam to wszystko kierowcy.
- Zapytaj ją
jeszcze, czy chce dalej ze mną jechać, bo ja tu teraz będę robił półgodzinną
pauzę, ale potem będę mógł ją podwieźć jakieś dwieście kilometrów jeszcze. Nie
wiem, czy jej to pasuje.
Mówiąc to,
zaciąga się głęboko trzymanym w ręku papierosem.
Jeszcze przez
kilka chwil pełnię rolę tłumacza, a gdy wszystko zostaje wyjaśnione, zabieram
ową młodą damę na pobliską ławkę, byśmy tam mogli porozmawiać na spokojnie.
- Po co jedziesz
do Norwegii?
- Do chłopaka, jest
na praktykach w Bergen. Nie widziałam go ponad miesiąc i trochę się za nim
stęskniłam. On nie wie, że do niego jadę, chcę mu zrobić niespodziankę.
Jeden z ogników w
moich oczach gaśnie, wiadomo który. Zapala się za to kolejny, ognik zachwytu i
męskiej zazdrości.
- Szczęściarz z
niego - oznajmiam krótko.
Jest bardzo
ładna. Dopiero teraz, z bliska, mogę się przyjrzeć jej pięknym oczom. I jej
piegom, które wysypując się na twarzy, dodały jej niepowtarzalnego uroku. Więc
jednak takie dziewczyny naprawdę istnieją - odważne, piękne, zakochane i skore
do poświęceń, a do tego wszystkiego szalone.
Jemy wspólnie
śniadanie i rozmawiamy o wszystkim, co ma związek z autostopem. Z tego, co
opowiada, wynika, że w Niemczech jest on dużo bardziej popularny, niżby się
mogło wydawać, wiele osób porusza się tam w ten właśnie sposób. Później to ja
zdradzam cel swojej wyprawy. Gdy pada słowo "Narvik", uśmiecha się do
mnie bardzo życzliwie. Gawędzimy tak sobie jeszcze ze dwadzieścia minut.
- Wygląda na to,
że muszę już iść - przerywa nagle rozmowę.
Oglądam się za
siebie. Faktycznie, Skandia właśnie zapala silnik
- Bardzo miło mi
było cię poznać.
- Powiedz mi
jeszcze, jak masz na imię? - pytam, gdy zbiera się do powrotu.
- Ewa
- Ja jestem
Robert. Uważaj na siebie.
A potem wsiada i
odjeżdża. A ja wzdycham cicho raz i
drugi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz