niedziela, 20 kwietnia 2014

Dzień 6. Ewa

Południowa Dania, Aabenraa. Wtorek, 15 lipca, godz. 10:06

- Ty z czerwonej Skandii, jesteś na radyjku? 
- Ano jestem, jestem.
- Mam tu studenta do zabrania, Polaka, na północ chce się dostać.
- Zabrałbym, ale mam tu już jedną pasażerkę na gapę.
Obydwie ciężarówki zatrzymują się na pobliskiej stacji benzynowej. Z kabiny czarnego Mana, który pojawia się na niej jako pierwszy, wychodzi mężczyzna w średnim wieku, niski i dobrze zbudowany, w długiej flanelowej koszuli bez rękawów. Zaraz za nim na asfalt zeskakuje wysoki i szczupły chłopak z dwoma plecakami podróżnymi przewieszonymi przez ramię. To ja. Drugi wóz parkuje obok pierwszego, gaśnie silnik, otwierają się drzwi, i po kilku sekundach na dole stoją już młoda dziewczyna z bardzo sympatycznym kapeluszem na głowie i kierowca, około trzydziestoletni, który zwraca się do nas tymi słowami:

- To Niemka, od granicy ją wiozę. Nie bardzo mogę się z nią dogadać, bo po angielsku i niemiecku umiem tyle, co kot napłakał.
- Ja z nią porozmawiam - proponuję i zaraz wypytuję ją o najważniejsze informacje.
Okazuje się, że faktycznie jest Niemką, z Düsseldorfu, i że chce się dostać do Hirtshals, z którego odchodzą promy do Norwegii. Powtarzam to wszystko kierowcy.
- Zapytaj ją jeszcze, czy chce dalej ze mną jechać, bo ja tu teraz będę robił półgodzinną pauzę, ale potem będę mógł ją podwieźć jakieś dwieście kilometrów jeszcze. Nie wiem, czy jej to pasuje.
Mówiąc to, zaciąga się głęboko trzymanym w ręku papierosem.
Jeszcze przez kilka chwil pełnię rolę tłumacza, a gdy wszystko zostaje wyjaśnione, zabieram ową młodą damę na pobliską ławkę, byśmy tam mogli porozmawiać na spokojnie.
- Po co jedziesz do Norwegii?
- Do chłopaka, jest na praktykach w Bergen. Nie widziałam go ponad miesiąc i trochę się za nim stęskniłam. On nie wie, że do niego jadę, chcę mu zrobić niespodziankę.
Jeden z ogników w moich oczach gaśnie, wiadomo który. Zapala się za to kolejny, ognik zachwytu i męskiej zazdrości.
- Szczęściarz z niego - oznajmiam krótko.
Jest bardzo ładna. Dopiero teraz, z bliska, mogę się przyjrzeć jej pięknym oczom. I jej piegom, które wysypując się na twarzy, dodały jej niepowtarzalnego uroku. Więc jednak takie dziewczyny naprawdę istnieją - odważne, piękne, zakochane i skore do poświęceń, a do tego wszystkiego szalone.
Jemy wspólnie śniadanie i rozmawiamy o wszystkim, co ma związek z autostopem. Z tego, co opowiada, wynika, że w Niemczech jest on dużo bardziej popularny, niżby się mogło wydawać, wiele osób porusza się tam w ten właśnie sposób. Później to ja zdradzam cel swojej wyprawy. Gdy pada słowo "Narvik", uśmiecha się do mnie bardzo życzliwie. Gawędzimy tak sobie jeszcze ze dwadzieścia minut.
- Wygląda na to, że muszę już iść - przerywa nagle rozmowę.
Oglądam się za siebie. Faktycznie, Skandia właśnie zapala silnik
- Bardzo miło mi było cię poznać.
- Powiedz mi jeszcze, jak masz na imię? - pytam, gdy zbiera się do powrotu.
- Ewa
- Ja jestem Robert. Uważaj na siebie.
A potem wsiada i odjeżdża.  A ja wzdycham cicho raz i drugi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz