środa, 9 lipca 2014

Dzień 19. Kąpiel słoneczna

Południowa Norwegia. Mandal. Wtorek, 29 lipca. Godz. 12:12

Wkładam dłonie w gorący piasek i mrużąc co chwila oczy, spoglądam leniwie na rozpostarty przede mną horyzont. Jest mi tak dobrze, że mógłbym już nigdzie się stąd nie ruszać. Niebo, jak okiem sięgnąć, błękitne, bez choćby jednej chmurki, jednego obłoku, który przysłoniłby palące słońce, morze o pięknym, intensywnie błękitnym kolorze połyskuje raz po raz odbijając padające na nie światło, i jeszcze te zamykające zatokę porośnięte lasem zbocza i skalne wysepki – to z pewnością najpiękniejsza plaża, na jakiej kiedykolwiek byłem.

poniedziałek, 7 lipca 2014

Dzień 19. Krzyk i przerażenie

Południowa Norwegia. Brennåsen. Wtorek, 29 lipca, godz. 02:12.

Środek nocy. Spowite w ciemności zarośla wpatrują się bezszelestnie w rozgwieżdżone niebo. Nagle zimne i nieruchome powietrze przeszywa potworny kobiecy krzyk. Otwieram przerażone oczy. Czegoś takiego nigdy nie słyszałem. Krzyk człowieka, którego palą żywcem lub żywcem obdzierają ze skóry. Przez ułamek sekundy sen, z którego tak nagle zostałem wyrwany, miesza się z jawą, koszmar z koszmarem. Dochodzi do mnie, gdzie jestem i co tu robię. Siedzę przy wyjeździe ze stacji benzynowej oparty o zimny głaz, przy którym usnąłem. Serce bije w piersi jak opętane. Ten krzyk nie ustaje, nasila się, jest coraz bliżej. Zdaje mi się, że ta kobieta krzyczy prosto w tył mojej głowy. Sparaliżowany strachem, nie mam odwagi się odwrócić. Bliski obłędu, zatykam uszy, to jednak nie pomaga. Nie wiem, co robić, jest coraz bliżej, tuż za mną.

wtorek, 1 lipca 2014

Dzień 18. Tarapaty

Południowa Norwegia. Brennåsen. Poniedziałek, 28 lipca, godz. 21:12.

Robi się niebezpiecznie. Gdy tylko zaczynają rozmawiać między sobą po norwesku, tak, bym nie mógł ich zrozumieć, od razu staje się jasne, że coś knują. Z początku nie budzi to moich podejrzeń, ale gdy na ich twarzach pojawiają się te chytre uśmieszki, przestaję mieć jakiekolwiek wątpliwości. Czuję, że za chwilę wydarzy się coś złego.
Najgorsze jest to, że nie mam dokąd uciec. Nie mogę tak po prostu otworzyć drzwi i wysiąść, bo przez cały czas mkniemy do przodu i to z dość dużą prędkością. A nawet jeśli, to obaj są dobrze zbudowani i umięśnieni - nie miałbym z nimi szans. Wygląda więc na to, że jestem w pułapce, zdany na ich łaskę lub niełaskę i że wpakowałem się w niezłe tarapaty.