poniedziałek, 26 maja 2014

Dzień 12. Titanic

Północna Dania. Frederikshavn. Poniedziałek, 21 lipca. godz. 9:12

Statek jest po prostu wspaniały. Każdy pokład, a jest ich kilka, poza swoją przestronnością, zachwyca doskonałym wykończeniem wnętrz - wyścielający podłogę i schody miękki, niebieski dywan, fantazyjnie zdobione sufity, ściany w kolorze drewna dębowego, gustowne lustra, balustrady imitujące złoto i srebro - jednym słowem pływający pięciogwiazdkowy hotel, zadbano dosłownie o każdy szczegół. Aż nie mogę się nadziwić temu wszystkiemu, czuję się trochę jak na Titanicu.

sobota, 24 maja 2014

Dzień 12. Nareszcie

Północna Dania. Frederikshavn. Poniedziałek, 21 lipca. godz. 8:30.

Stoję w moim ukochanym korytarzu łączącym port z miastem i spoglądam na przez szybę na ogromny prom, który czeka tam zacumowany. Ile czasu spędziłem błąkając się po tym korytarzu, ile razy spoglądałem tęsknym wzrokiem na te wszystkie statki, na tych ludzi, którzy nimi odpływali do miejsc, do których ja chciałem dotrzeć, ile razy modliłem się, by stać się częścią tego tłumu pasażerów. A teraz trzymam w ręku wyśniony bilet, jakby przepustkę do lepszego świata.

piątek, 23 maja 2014

Dzień 11. Prosty człowiek

Północna Dania. Frederikshavn. Niedziela, 20 lipca. godz. 18:30

Stoi tam, wpatrzony w zacumowane promy, dokładnie w tym samym miejscu, w którym wpatrywał się w nie wczoraj i przedwczoraj, pomiędzy ławkami, oparty o metalową balustradę, z dopalającym się papierosem w pomarszczonej dłoni. Czeka na mnie, jakby był pewny, że za chwilę przybędę. 
Wymiana uśmiechów wystarcza nam za przywitanie. Staję tuż przy nim w milczeniu i tak jak on zatapiam swój wzrok w tych majestatycznych statkach, z których jeden właśnie wypływa na pełne morze. Słychać ryk jego ogromnych silników, a tłum pasażerów na górnym pokładzie macha rękoma za oddalającym się lądem.

czwartek, 22 maja 2014

Dzień 11. Bilet na prom

Północna Dania. Hjørring. Niedziela, 20 lipca, godz. 10:03.

Budzi mnie odgłos otwieranych drzwi wejściowych.
- No i jak ci się u nas spało? Widzę, że całkiem nieźle - woła Przemo zza progu widząc, jak podnoszę się powoli z kanapy.
- Nawet mi nie mówcie. Jest dziesiąta. Ja zazwyczaj tak długo nie śpię, musiałem być bardzo zmęczony - przyznaję ze wstydem, mrużąc zaspane oczy.
- Byliśmy na zakupach - do pokoju wchodzi Marta z dwiema wielkimi torbami sklepowymi - I mamy coś dla ciebie, pomyśleliśmy, że przyda ci się na drogę.

wtorek, 20 maja 2014

Dzień 10. Przemek i Marta

Północna Dania. Frederikshavn. Sobota, 19 lipca, godz. 22:50

Gdyby tylko tuliła się do jego ramienia, siedziała mu na kolanach lub choćby gładziła delikatnie palcami jego zarost. Nic takiego się jednak nie dzieje. On również nie szuka gorączkowo jej źrenic, nie szepcze do ucha tajemnych zaklęć i nie wychwala przy mnie jej wdzięków. A mimo to jeszcze nigdy nie widziałem tak wielkiej miłości.
To niezwykłe, jak jeden gest, jedna wymiana zdań i jedno zwyczajne z pozoru spojrzenie może kryć w sobie tyle uczucia i nade wszystko szacunku dla drugiej osoby. Pierwszy raz spotykam się z czymś podobnym, aż miło na nich popatrzeć.

poniedziałek, 19 maja 2014

Dzień 10. Dworzec

Północna Dania. Frederikshavn. Sobota, 19 lipca, godz. 22:03

Zawieszony na ścianie zegar pozbawiony wskazówki sekundowej, sprawia wrażenie niesprawnego, a może to czas się zatrzymał, stanął w miejscu na dobre.
Już kilka minut wpatruję się w tę jego bladoniebieską tarczę, rozpostarty wygodnie na dworcowej ławie. Myślę o tym, jak ta dzisiejsza doba się skończy. Nigdy nie spałem na dworcu i trochę się przed tym wzdragam. Sam nie wiem dlaczego, przecież tylu ludzi spędza tu każdą noc. Ale spokój, który jeszcze przed paroma godzinami towarzyszył mi podczas wędrówki po mokrych od deszczu tutejszych ulicach, teraz nagle mnie opuścił, niewiele z niego pozostało. Tylko tyle, by nie zwariować.

czwartek, 8 maja 2014

Dzień 10. Ludzie bezdomni

Północna Dania. Frederiksavn. Sobota, 19 lipca, godz. 16:09

Wyciągam z kieszeni plecaka Pismo Święte i losuję coś na chybił trafił:

„Gdyby przyszedł na wasze zgromadzenie człowiek przystrojony w złote pierścienie i bogatą szatę i przybył także człowiek ubogi w zabrudzonej szacie, a wy spojrzycie na bogato odzianego i powiecie: «Usiądź na zaszczytnym miejscu!», do ubogiego zaś powiecie: «Stań sobie tam albo usiądź u podnóżka mojego!», to czy nie czynicie różnic między sobą i nie stajecie się sędziami przewrotnymi?”

wtorek, 6 maja 2014

Dzień 8. Gość w dom

Północna Dania. Kvissel k. Frederikshavn. Czwartek, 17 lipca, godz. 14:24.

Wysiadamy z autobusu. Tuż za przystankiem stoją dwa bliźniacze domy z czerwonej cegły, okrążamy je stąpając po wysypanej żwirem drodze, ta zaś prowadzi nas prosto do niewielkiego placu, przy którym znajduje się kolejny budynek.
- Oto i nasz dom! - uśmiecha się pani Christine.
Jest piękny, również z czerwonej cegły, dwupiętrowy i na pierwszy rzut oka bardzo przytulny. Wchodzimy do środka.
- Karen! Karen! - woła już na progu - Powinna być o tej porze w domu.
W tym momencie drzwi kuchenne otwierają się i wyłania się zza nich niezwykle urodziwa, młoda dziewczyna, ma bardzo jasne włosy, duże zielone oczy i szeroki uśmiech. Jest prześliczna.

sobota, 3 maja 2014

Dzień 8. Cyrylica

Północna Dania. Frederikshavn. Czwartek, 17 lipca, godz. 10:37.


- Napiszę ci moje imię.
Wyrywa kartkę z firmowego notesu i z wielką starannością kaligrafuje na niej następujące litery: 
C-H-R-I-S-T-I-N-E. 
Potem przysuwa ją w moją stronę, mówiąc:
- A teraz ty napisz mi swoje.
Nie bardzo rozumiem. Przecież doskonale wie, jak się nazywam, po co więc to wszystko? Spoglądam na nią pytającym wzrokiem, w odpowiedzi kiwa mi tylko głową i uśmiecha się w charakterystyczny dla siebie sposób.

czwartek, 1 maja 2014

Dzień 8. List do Koryntian

Północna Dania. Frederikshavn. Czwartek, 17 lipca, godz. 8:40.

W tym miasteczku nawet jazda autobusem to istna sielanka. Kierowca,  sympatyczny starszy pan, bardzo wesoło wita wsiadających pasażerów, z których pewnie każdy jest mu znany choćby z imienia. Wszyscy po wejściu do środka kasują malutki bilecik za 8 koron, a potem zajmują wygodnie swoje miejsca - o żadnym tłoku nie ma nawet mowy. Droga jest gładka jak tafla szkła, bez żadnych dziur i wybojów, a widok z okna niezwykle malowniczy: kolorowe poletka, zielone zagajniki, domy z czerwonej cegły. Jestem w raju.