Zachodnia Polska.
Karpacz. Piątek 11 lipca, godz. 15:40.
- A wiesz, że wybrałem
wczoraj dolny materac? – odzywam się nagle.
- Tak też myślałam.
Siedzimy na krawężniku
przy stacji benzynowej, zmęczeni, ale i dumni, w końcu dwie godziny temu
wspólnie udało nam się zdobyć
Śnieżkę. Lada chwila ma się tu
pojawić Zuzi mama, by nas stąd zabrać z powrotem do Jeleniej Góry.
- To znaczy, że nie
jesteś już dzieckiem, bo gdybyś nim był, wybrałbyś górny, dzieci zawsze tak
robią.
Chyba coś w tym jest,
bo rzeczywiście jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu, gdybym miał wybierać,
który poziom wybrać nocując w piętrowym łóżku, jednak wolałbym się wspiąć po
tej drabince. Może faktycznie się zestarzałem…
- Wygląda na to, że
odkryłaś odwieczny problem – Jeszcze chłopiec, czy już mężczyzna? Będzie nobel!
Śmiejemy się tak
głośno, że gdyby ktoś na teraz zobaczył i usłyszał, pomyślałby, że
zwariowaliśmy. Szukamy w swoich głowach kolejnych przykładów:
- Mam! Frytki! Dzieci
jedzą je palcami, a dorośli widelcem.
- Niezłe, niezłe,
całkiem niezłe – przyznaję – Ale ja mam lepsze: dorośli czekoladę gryzą, a
dzieci roztapiają ją sobie w ustach.
Mija kilka kolejnych
minut, w trakcie których nikt z nas niczego nowego nie wymyśla, dlatego dajemy
już sobie z tym spokój. Ale swoją drogą, temat jest ciekawy, zastanawiam się w
duchu, kim ja tak naprawdę jestem, dzieckiem na pewno już nie, ale czy już
mężczyzną?
- Wiesz kiedy po raz
pierwszy w życiu poczułem się naprawdę staro i dorosło? Nie wtedy, gdy dostałem
do ręki dowód osobisty, bo to niczego tak naprawdę we mnie nie zmieniało, ten
mały kartonik w portfelu, i tak następnego dnia musiałem iść rano do szkoły. I
nawet nie w tym czasie, gdy musiałem wybrać kierunek studiów.
- No to kiedy?
- Wtedy, gdy jeden
czterolatek, syn moich sąsiadów, powiedział mi kiedyś „dzień dobry”.
Po usłyszeniu tych
słów, Zuzia milknie w tajemniczy sposób, a gdy już ma otwierać usta, by coś
odpowiedzieć, na parking wjeżdża samochód jej mamy. W końcu. Oboje padamy z nóg
i o niczym innym teraz nie marzymy, jak tylko o porządnej kolacji.
Gdy będąc już w
środku, zapinamy pasy, Zuzia nagle odwraca się do mnie z przedniego siedzenia i
uśmiechając się mówi:
- Wiesz, kiedy
przestajesz być dzieckiem? Gdy ci się tyłek nie mieści w huśtawce.
Zakończenie mnie totalnie rozbawiło :)
OdpowiedzUsuńCiekawe spostrzeżenia na temat chwili, kiedy człowiek staje się dorosły:)
OdpowiedzUsuń