poniedziałek, 15 lutego 2016

Dzień 25. Ostatnia noc

Zachodnia Norwegia. Bergen. Poniedziałek, 4 sierpnia, godz. 22:06.

- Zaraz ci kogoś przedstawię.
Siadamy na ławce przy nadbrzeżu, tej samej, na której chciałem spędzić ostatnią noc.
- Powinien się tu zaraz pojawić.
Sam też chciałbym go jeszcze raz zobaczyć i zamienić z nim kilka słów – tak szybko dziś rano zniknął, nie zdążyłem się z nim pożegnać, ani nawet podziękować mu za okazaną pomoc. Czekamy długie piętnaście minut, ale jego wciąż nie ma, jeszcze chwila i się zbieramy.
- Jest, to chyba on. Widzisz tych dwóch gości na pomoście? Ten w dżinsowej kamizelce to właśnie Henning.


Dopiero, gdy się do nich zbliżam, uświadamiam sobie śmieszność całej sytuacji. Co ja mu właściwie powiem? Po co tutaj przyszedłem? To chyba jednak nie był najlepszy pomysł, aby na niego czekać.
- Cześć, to ja, poznaliśmy się dzisiejszej nocy, pamięta pan?
Patrzy na mnie na wpół obojętnie i na wpół obojętnie słucha tego, co mówię. Pokazuję mu Marcina, który został na nadbrzeżu, ale nawet nie odwraca się w jego stronę. Chyba mnie nie pamięta lub tak się upił, że jest mu wszystko jedno. Żegnam się z nim niedbale i wracam upokorzony.
- Prowadź do namiotu, tej nocy chciałbym się porządnie wyspać.
Co ja sobie myślałem? Na co liczyłem? Idziemy wolnym krokiem w milczeniu, obaj zmęczeni po ciężkim dniu. Miał mi się rzucić w ramiona szczęśliwy, że znowu mnie widzi? Czy nie zależało mi tylko na tym, aby znów zostać zaproszonym na ten piękny jacht i w nim przenocować? To by chyba było zbyt proste i zbyt egoistyczne. Mijamy właśnie to miejsce, w którym Marcin rozbił wczoraj swój namiot, którego z kolei ja nie mogłem nigdzie znaleźć.
- Tutaj się rozłożyłem, jest nawet odbity ślad – świecąc latarką, pokazuje mi palcem ubity kawałek ziemi w krzakach.
- Jestem pewien, że tu też wczoraj zaglądałem, naprawdę. Nie wiem, jak to się stało, że na ciebie nie trafiłem.
Po kilkunastu minutach dochodzimy do osiedla niewielkich bloków mieszkalnych. Nad jednym z nich góruje niezbyt duże, ale za to strome wzniesienie, zwieńczone metalowym płotem.
- Musimy się wspiąć prawie na sam szczyt. Najlepiej zaczekaj na mnie, aż się upewnię, że to tutaj, bo w tych ciemnościach głowy nie dam sobie za to uciąć.
A zatem wspina się pierwszy, a hałas, jaki temu towarzyszy, jest tak wielki, że aż mam ochotę stąd uciec albo zapaść się pod ziemię. Trzask co chwila łamanych gałęzi i siarczyste przekleństwa wydawane przy tej okazji obudziły już chyba każdego w promieniu stu metrów. Marcina już nie widać, jedynie światło jego latarki przeszywające drzewa i krzewy.
- W porządku, to tutaj, jestem przy namiocie, możesz wchodzić.
Do licha! Gdybym wiedział, że tak będzie, zostałbym chyba na jednej z tych ławek w centrum i tam się położył. Pewność, że ktoś wezwał policje, która już po nas jedzie, zniechęca mnie nie tylko do tej wspinaczki, ale w ogóle do spędzenia tu nocy. Jeszcze ślisko tu jak… Bach! Cała prawa nogawka spodni w tym błocie. Cudownie! Gdyby nie złapana się w ostatniej chwili przypadkowa gałąź, sturlałbym się na sam dół jak śniegowa kula. Przestałem już zwracać uwagę na te wszystkie wydawane przeze mnie odgłosy, niech się dzieje co chce. Kolejna wywrotka i w końcu docieram na miejsce.
Jestem wściekły, ale nie daję tego po sobie poznać. Marzę o tym, by już się położyć, zasnąć i obudzić się jutrzejszego ranka. Rozkładam pospiesznie swoje rzeczy, wyjmuję śpiwór i karimatę, przygotowuję ubrania do snu i gdy zaczynam się w nie przebierać, odkrywam coś bardzo dziwnego…
- Marcin, tu jest woda. Mnóstwo wody. Namiot chyba przecieka.
- Zapomniałem zasunąć zamek do samego końca, gdy wychodziłem na miasto, została niewielka szpara u góry i przez nią musiała wlać się woda podczas dzisiejszej ulewy.
A więc jednak mogło być gorzej. Zamokła mi karimata, trochę plecak, kilka ubrań, ale nieważne, jestem zbyt zmęczony, by się tym teraz przejmować.
Zamykam oczy i zasypiam.

2 komentarze:

  1. Grafomania level hard pro :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Nowa notka, niezła niespodzianka! Czy Ty wciąż jesteś w Norwegii? Widzę trochę zmian na blogu, poprzedni wygląd był w mojej skromnej opinii korzystniejszy :) Serdeczne pozdrowienia z Pomorza :)

    OdpowiedzUsuń